Cały artykuł tutaj dla CyberDefence24.

„Manipulacja informacją w kwestii pandemii pokazuje, że zagrożenia informacyjne są nie tylko teoretycznym problemem daleko od codziennego życia, ale że mają realne konsekwencje dla działań rządów czy zdrowia i życia obywateli, a więc i bezpieczeństwa państw” – stwierdził Adam Lelonek, analityk projektu MapinfluenCE w ramach podsumowania kończącego się roku w obszarze dezinformacji.

W jaki sposób dezinformacja wokół tematyki związanej z COVID-19 przyczyniła się do zmian w obszarze informacyjnym? 

Dezinformacja, ale i inne formy manipulacji informacją związane z pandemią jeszcze bardziej uwidoczniły wiele istniejących już wcześniej problemów, jak m.in.: braki w obszarze komunikacji strategicznej rządów, rosnący poziom polaryzacji społecznej w kwestiach światopoglądowych, niski poziom świadomości wielu grup społecznych odnośnie zagrożeń informacyjnych oraz nierozwiniętą odporność społeczną (societal resilience), która jest pochodną wszystkich wcześniejszych aspektów. Tym, co można uznać za nową kategorię, tj. realną zmianę, jest aktywowanie się Chin w obszarze informacyjnym i to w skali globalnej. Jakkolwiek te działania pozostają wciąż mało zaawansowane, nie można zapominać, że Państwo Środka dysponuje teoretycznie większymi możliwościami od chociażby Federacji Rosyjskiej, choć jeszcze nie analogicznymi zasobami, w tym osobowymi czy know how. Instalowanie narracji na szeroką skalę, mających na celu neutralizację negatywnego wizerunku Pekinu czy zdejmowania z niego odpowiedzialności za konsekwencje własnej polityki w początkowym, ale i późniejszych etapach pandemii szło w parze z popularyzacją teorii spiskowych. Jedna z nich wydaje się pokrywać i z działaniami informacyjnymi Kremla przeciwko Zachodowi, tj. że COVID-19 miał rzekomo zostać stworzony w USA.

Jakie zagrożenia dla społeczeństwa stworzyły działania dezinformacyjne wokół pandemii COVID-19? 

Według różnych szacunków ekspertów, w każdym społeczeństwie funkcjonowało do ok. 1% ludności, którą można było określać terminem „antyszczepionkowców”. Obecnie wskutek różnych narracji i teorii spiskowych, rozprzestrzeniających się w formie zorganizowanych działań struktur państwowych, niepaństwowych, jak i tych zachodzących w sposób naturalny, oddolny, przez indywidualnych użytkowników sieci, odsetek ten może być większy. Innymi słowy w sposób skuteczny osłabiane jest zaufanie różnych grup odbiorców informacji (zwłaszcza tych najbardziej podatnych jak osoby młode czy starsze) do nauki i faktów, na korzyść dezinformacji czy innych zmanipulowanych przekazów. Budowana jest atmosfera braku zaufania i strachu. Manipulacja informacją w kwestii pandemii pokazuje, że zagrożenia informacyjne są nie tylko teoretycznym problemem daleko od codziennego życia, ale że mają realne konsekwencje dla działań rządów czy zdrowia i życia obywateli, a więc i bezpieczeństwa państw.

Jak w Pana opinii media społecznościowe poradziły sobie z dezinformacją wokół COVID-19? Gdzie widzi Pan pole do zmian?

Wielkie firmy technologiczne, czyli tzw. Big Tech, zgromadziły w swoich rękach zbyt dużą wiedzę o użytkownikach oraz posiadają zbyt duży wpływ na funkcjonowanie całych społeczeństw i krajowych przestrzeni informacyjnych, praktycznie pozostając poza kontrolą społeczną. Nawet sami pracownicy tych korporacji nie wiedzą co dokładnie się w nich dzieje. Skala rozprzestrzeniania się dezinformacji oraz innych form manipulacji informacją jest związana z funkcjonowaniem tych platform. Wciąż ma to zresztą miejsce, a działania mediów społecznościowych w kwestii oznaczania zmanipulowanych treści lub usuwania ich czy dystrybuujących je użytkowników mają bardzo ograniczone skutki. Osoby mające określone poglądy i tak będą w większości ignorować takie zabiegi, kontynuując korzystanie i udostępnianie zmanipulowanych treści. To, co musi się zmienić, to większa transparentność działań, odpowiedzialność za nie, ale i kontrola społeczna nad funkcjonowaniem tak potężnych podmiotów.

Image source: Markus Spiske, unsplash.com